Tytuł jest ulubionym stwierdzeniem (wyłącznie) polskich wydawców książek. Dlaczego autor tych właśnie słów nie wyda książki dla idei? Aż krew w żyłach się gotuje, gdy ktoś jest na tyle mądry, żeby takie słowa powiedzieć. Dlaczego wydawca MUSI zarobić na książce więcej niż autor? Wydawca może żyć z moich książek!
Wielu autorów zapewne usłyszało takie, lub podobne stwierdzenie z ust osoby reprezentującej wydawnictwo. Przez lata słyszałem je wielokrotnie. I za każdym razem wiedziałem, że wydawca jest w błędzie. Napisałem wielokrotnie na temat traktowania pisania książek jako hobby. Nikt mądry nie usiłuje porównywać pisania książek, do zbierania znaczków!
„W Polsce NIKT nie czyta książek!” — czy osoba, która powiedziała te słowa słyszała siebie? Nikt znaczy zero. Jak zatem wytłumaczyć istnienie kilku tysięcy wydawców książek w Polsce? I liczba wydawców rośnie.
Jeden z wydawców po przeczytaniu mojego artykułu „Wydawca i drukarz”, powiedział do mnie: „Bzdury! Wydawca przed podpisaniem umowy spotyka się z autorem w kawiarni…”. Zdarzyło się to komuś? Znacie debiutanta, którego wydawca miał zobaczyć po raz pierwszy i umówił się z nim w kawiarni? Takie coś jest możliwe jedynie w przypadku atrakcyjnej autorki...
Nigdy. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś, kto odnosi w życiu sukcesy, prowadzi dobrze prosperującą firmę zarejestrowaną w Polsce i w Polce (a nie przykładowo w Londynie) odprowadza podatki, powiedział o pisaniu książki: „hobby!” Wręcz przeciwnie! Właściciele dużych firm, którzy budowali je od podstaw, wypowiadają się w ten sposób: „masz fajne zajęcie, wystarczy jedna książka i jesteś ustawiony”! Tak właśnie rozumują ludzie sukcesu. Nie tacy, którym tata dał pieniądze na rozwój firmy. Nie złodziej, który kombinuje jak tu nie płacić podatków, a firmę postawił na wyzysku, tylko mądry, inteligentny człowiek. Czy ja pisząc książki mam czuć się gorszy, bo mój tata mi nie dał pieniędzy na wydanie pierwszej powieści? Wręcz przeciwnie! Dumny jestem z tego, że zaczynałem od podstaw. Sam bez pomocy Internetu przecierałem pierwsze szlaki.
"Czy zdaje pan sobie sprawę z tego jakie są koszty wydania książki?" To pytanie zawsze brzmi dla mnie jakby pytali głupiego, który żyje w jakiejś dziurze zabitej dechami i po raz pierwszy przyjechał do wielkiego miasta. Warto zastanowić się nad pytaniem, dlaczego wydawca żyje z wydawania książek?
Autor pozwala zarobić kilu pośrednikom, którzy powinni za takie działanie dziękować. Autor dostaje 5-15% za swoje dzieło! Idąc dalej pośrednik: hurtownik, dodaje do ceny mojej książki 5-10zł, ale autor z tego nic nie ma! Księgarnia jako kolejna ustala cenę. Czyli mając na myśli druk offsetowy, gdzie koszt wydania jednej książki wynosi 4zł, w księgarni cena wynosi 40zł, lub więcej! Hurtownik wziął 10zł, czyli zostaje 25zł. Autor dostał niecałe 5zł! Koszt papieru, tuszu i okładki mieści się w 4zł. Żaden wydawca nie powie mi, że od książki, która kosztuje 4zł, płaci 15zł podatku! Co więcej wydawca mówił o redakcji, której koszt to 3000zł, a ja nie zauważam przeróbek. Dostrzegam jakieś korektorskie poprawki (poprawiono "ą", "ę") i na tym koniec. Dlaczego redaktor ma zarobić na mojej książce więcej niż ja? Redaktor nie pisał mojej książki, a w tym wypadku wykonał pracę korektora. Za dwa dni pracy otrzymał 3000zł? Ale należy pamiętać, że wydawca ponosi koszty (mi autorowi leci z nieba), trzeba wynająć biuro, najlepiej w środku miasta, zatrudnić seksowną sekretarkę, bez której firma w ogóle nie mogłaby istnieć, posadzić własny zadek w wygodnym fotelu (autor przecież może pisać na stołku, lub w parku), a przecież i opłaty też trzeba robić. Autor zniesie każdą ściemę. Dopiero sytuacja zmienia się, kiedy autor decyduje, kto będzie jego książki wydawał. Wtedy można sobie dopiero odbić! "Dlaczego miałbym chcieć, żeby właśnie pan wydał moją powieść?". "Oczywiście, wszystko zależy od sumy, jaką otrzymam za prawa do publikacji, płacone z góry" — i wtedy ten wielki wydawca robi się malutki! Cham zmienia się w miłego, kulturalnego pana, który zaczyna negocjacje. "W pana książkach niewiele trzeba poprawiać!" Teraz on ma do mnie interes. I nagle okazuje się, że ta sama powieść, która już nie jest debiutancka, jest napisana profesjonalnym językiem. Już tej powieści nie trzeba przerabiać! To dlaczego trzeba było ją przerabiać zanim odniosłem sukces? "Nie proszę pana, pan nie jest w stanie mi nic zaoferować, przy pańskiej żałosnej ofercie, wolę założyć własne wydawnictwo"...
Świat się zmienia, idziemy z postępem. Kiedyś pisaliśmy książki na maszynach do pisania, jeżeli ktoś posiadał, ale w większości wypadków jedynie rękopisy trafiały do wydawnictwa. Zanieś dziś rękopis, to prędzej będziesz wychodził, niż wszedłeś. A za granicą przyjmowane są nadal rękopisy, co jest jawnie pisane na stronach internetowych wydawców, lub agentów literackich.
Kiedy znajdujesz gdzieś informacje o hobby, nie znajdziesz tam pisarstwa. Bo co ktokolwiek nie powie, pisanie książek to zwyczajna praca, normalny wolny zawód, choć w Polsce chyba jeszcze nie został taki odnotowany. Najgorsze jest jednak to, że ktoś pragnący zostać pisarzem zgodzi się na wszystko, żeby tylko zaistnieć. Można zapytać czy daje ci satysfakcję jedynie popularność wśród znajomych, że zgadzasz się na warunki oferowane przez wydawcę, czy jesteś tak leniwy, że nie chce ci się analizować faktów i zarobków wydawcy? Masz prawo do robienia i prawo do zgadzania się na wszystko. Zgadzając się niczego nie osiągasz, a utrudniasz jedynie działanie innym. Kiedyś w jednym z programów TV ktoś powiedział: „wydać książkę? Co to wydać książkę? Wydałem trzy!” Wówczas ów autor został zapytany jaki dom sobie kupił, jakim samochodem jeździ? Czy muszę odpowiadać na to pytanie?
Nie można uważać siebie za lepszego, za eksperta jeżeli nie ma faktycznych zysków z działania. Jeżeli wydałeś trzy książki powinieneś być rozpoznawalny, a jeżeli nie jesteś to co znaczy wydanie tych książek? Dziś nie jest sztuką wydać nawet dwadzieścia książek, ale to w niczym nie uczyni cię lepszym. Dopiero jak zarobisz na książkach, które będą się sprzedawać, możesz mówić o sukcesie. Wszystko jest kwestią czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz