20 lat temu, 24 listopada 1991 roku, w wyniku przegranej walki z AIDS, w swoim domu w Londynie zmarł Freddie Mercury, lider zespołu Queen, uważany za jednego z największych wokalistów muzyki rozrywkowej.
Urodzony na Zanzibarze jako Farrokh Bulsara, Freddie Mercury w krótkim czasie stał się jedną z największych gwiazd muzyki rozrywkowej w XX wieku. Dzięki nieprzeciętnym umiejętnościom wokalnym i kompozytorskim oraz ekscentrycznemu wizerunkowi, Mercury przekroczył granicę bycia "idolem rockowym" i stał się ikoną popkultury.
Jego niezwykłe umiejętności wokalne (skala jego głosu obejmowała cztery oktawy) w połączeniu z charyzmą gromadziły na koncertach zespołu Queen rekordowe liczby widzów (koncert w Sao Paolo - 130 tys. widzów, koncert w Knebworth Park - 150 tys.).
"On nie miał standardowego głosu rockowego. On śpiewał właściwie w sposób operowy - powiedział PAP Robert Sankowski z "Gazety Wyborczej". - To było połączenie osobowości artystycznej, która ma sobą coś do wyrażenia, ze znakomitymi umiejętnościami, co w świecie muzycznego showbiznesu jest czymś bezcennym". Śpiewaczka Montserrat Caballe, z którą Mercury nagrał utwór "Barcelona", tak oceniła jego umiejętności: "Jego technika była zdumiewająca. Nie miał żadnych problemów z tempem i rytmiką. Z łatwością przychodziło mu przechodzenie od jednego rejestru do następnego. Natomiast frazowanie mogło być ciepłe i stonowane albo ostre i rockowe. Potrafił wszystko."
Sam o sobie mówił, że jest nieśmiały, ale na scenie zmieniał się nie do poznania dyrygując publicznością i zespołem, w pełni kontrolując swój głos i muzykę. Napędzał go tłum i atmosfera wielkiego koncertu. W swoim liście samobójczym, Kurt Cobain, lider zespołu Nirvana, napisał: "Gdy jesteśmy za kulisami i gasną światła, i zaczyna się ryk widowni, nie działa to na mnie w taki sposób jak na Freddiego Mercury'ego, który wydawał się kochać i rozkoszować się miłością i uwielbieniem tłumu".
Podczas koncertu charytatywnego "Live Aid" w 1985 roku, Queen dali 20-minutowy koncert, którego głównym bohaterem był Mercury. Elton John, który miał wejść na scenę w następnej kolejności, narzekał: "Ukradli mi show", a organizator Bob Geldof stwierdził, że Mercury urodził się właśnie po to, żeby śpiewać przed 1,6 miliardami ludzi, którzy oglądali koncert w telewizji. "Jeśli chodzi o teatralność rockowego koncertu, poszedł dalej niż wszyscy inni. Widziałem go na koncercie tylko raz i można powiedzieć, że miał w garści całą publiczność" - mówił o Mercury'm David Bowie.
Choć skryty i nieśmiały, szybko stał się nie tylko idolem muzycznym, ale również ikoną seksualną. Otwarcie przyznawał się do biseksualizmu i nieprzestrzegania ścisłych konwenansów, prowadząc rozwiązłe i wystawne życie. Wiosną 1987 roku, Mercury dowiedział się, że jest chory na AIDS. Choć diagnoza nie pozostawiała wątpliwości, wokalista negował swoją chorobę zapewniając, że czuje się znakomicie. W tym czasie, na skutek pogarszającego się stanu zdrowia, zaczął również słabnąć jego głos. Podczas koncertu w Barcelonie w towarzystwie katalońskiej śpiewaczki Montserrat Caballe, z okazji otwarcia Igrzysk Olimpijskich, organizatorzy zdecydowali się puścić głos Mercury'ego z taśmy. Dopiero na dzień przed śmiercią muzyk wydał oświadczenie prasowe potwierdzające plotki o jego chorobie. Zmarł 24 listopada 1991 roku w Londynie.
20 kwietnia 1992 roku, podczas zorganizowanego na stadionie Wembley w Londynie koncertu ku pamięciMercury'ego, przed 72-tysięczną widownią wystąpili m.in.: Metallica, Led Zeppelin, Elton John i Guns N' Roses. Wokalista Roger Daltrey mówił do publiczności: "Kiedy straciliśmy Freddiego, straciliśmy nie tylko fantastyczną osobowość, człowieka z nieprawdopodobnym poczuciem humoru i prawdziwego showmana, ale straciliśmy prawdopodobnie najlepszego z nas. Największego rockowego wirtuoza wszystkich czasów" - mówił wokalista The Who.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz