niedziela, 27 listopada 2011
Polski TrAktor szaleje w Pradze
Polski teatr w Pradze zaprasza (fot. Isaac Sibecas)
"Jesteśmy młodym zespołem Polaków oraz obcokrajowców mówiących po polsku, którzy zapragnęli krzewić polską kulturę na obczyźnie" - tak reklamuje się młody polski teatr w Pradze. Pracownia Działań Teatralnych "TrAktor" funkcjonuje bardziej, jako laboratorium teatralne niż regularna scena. Ideą jest poznanie teatru od środka. Wystawienie sztuki jest dopiero efektem końcowym tych badań.
Ekipę "TrAktora" tworzy 11 aktorów, scenograf, choreografka, reżyserka, dźwiękowiec, fotograf i technik. To, że TrAktor jest teatrem polskim, bynajmniej nie oznacza, że w jego skład wchodzą wyłącznie nasi rodacy. Ekipa jest wielonarodowościowa - i co zaskakuje najbardziej - nie tylko złożona ze Słowian. W czasie przedstawień można podziwiać grę aktorską Polaków, Czechów, Słowaczki, ale też Francuza, czy pół-Węgierki, pół Niemki.
- Wszyscy mówią mniej więcej po polsku... albo się bardzo starają - zapewnia reżyserka Emilia Wyszkowska. Zdarza się, że na próbach trzeba mówić w czterech językach, tak, aby każdy zrozumiał to, co reżyserka ma na myśli. - Jednak, to nie język jest największym wyzwaniem, ale to, że wszyscy są dorosłymi ludźmi, którzy chodzą do pracy, mają swoje rodziny, swoje problemy, lepsze i gorsze dni - zwraca uwagę aktorka i menadżerka teatru, Magdalena Bagińska. Mimo, to udaje im się spotykać na warsztatach, ćwiczeniach, a przede wszystkim na próbach i spektaklach.
O ile projekt powstał dzięki staraniom grupy znajomych, o tyle jego rozwój odbywał się już przy udziale osób z zewnątrz. Po pierwszym przedstawieniu do TrAktora zgłosiło się wiele osób, które chciały dołączyć do ekipy tworzącej teatr. Sporo z nich zostało do dziś.
Nie od razu TrAktor zbudowano
Na początku projekt nosił nazwę "Polski Teatr w Pradze". Jednak z czasem jego uczestnicy stwierdzili, że nazwa ta jest zbyt oficjalna i górnolotna i w ogóle nie oddaje ducha przedsięwzięcia. Skąd, jednak wziął się "TrAktor"? Tego dziś nikt już nie pamięta. Za to każdy pamięta, że najważniejszą osobą w tej inicjatywie jest aktor, dlatego nazwa pisana jest właśnie w ten sposób.
Polski teatr w Pradze jest bardzo młody. Jego początki to marzec 2009 roku i spotkanie Emilii Wyszkowskiej z Magdaleną Bagińską. Zanim Emilia przyjechała do Pragi, w Polsce przez wiele lat związana była z działalnością teatralną. Swoje zamiłowania chciała realizować również w Czechach, ale nie było to łatwe. Albo brakowało ludzi chętnych do podjęcia wyzwania, a przede wszystkim siły i samozaparcia. W końcu do dziewczyn dołączyła graficzka - Joanna Kondak i tak zaczęło się budowanie pierwszego zespołu. Sprawy przyspieszyły, kiedy na drodze "TrAktora" stanął nauczyciel ze Szkoły Polskiej w Pradze - Jarosław Musialik, który wykorzystał swoje kontakty i możliwości - w ten sposób teatr ruszył pełną parą.
Najważniejszy jest teatr
Chociaż przedstawienia są grane po polsku, to jednak język nie jest głównym spoiwem łączącym TrAktorzystów. Jak przyznaje Emilia Wyszkowska - w centrum zainteresowania każdego z nich jest właśnie teatr. - Może na początku parę osób nie było zbyt pewnych swoich sił i możliwości, ale w trakcie prób i warsztatów zaczęli odkrywać swoją fascynację teatrem - wspomina Emilia.
W zwykłym teatrze cała praca jest podporządkowana premierze oraz późniejszym spektaklom. "TrAktor" działa trochę inaczej. Nad czym pracują, więc aktorzy? Nad samymi sobą - odpowiada reżyserka. Przez pierwszy rok działalności członkowie laboratorium skupiali się przede wszystkim na warsztacie teatralnym - głównie, dlatego, że tylko jedna osoba miała doświadczenie sceniczne. - Dopiero, gdy mieliśmy solidne podstawy, zaczęliśmy myśleć nad przedstawieniem - przypomina Emilia Wyszkowska. I tak rozpoczęły się prace nad "Balem w operze".
Pierwsza premiera pozwoliła na to by odważniej spojrzeć w przyszłość i zaplanować dalszą podróż TrAktora - czyli ćwiczenia, warsztaty, spektakle i przede wszystkim - rozwój.
Za darmo i bezdomnie
- Chodzi o teatr, a nie o pieniądze - zapewniają zgodnie TrAktorzyści. Projekt działa non profit. Wejście na spektakl jest darmowe, a członkowie teatru nierzadko sami dokładają do interesu. Nie mamy sponsorów, to była nasza świadoma decyzja - mówi Joanna Kondak, aktorka i graficzka. Powód? Pieniądze oczywiście są potrzebne, ale nie można czekać z wyciągniętą ręką, aż ktoś pomoże. Dlatego młodzi artyści postanowili stworzyć teatr za własne pieniądze. Jednak przyznają, że każde wsparcie przyjmą z otwartymi ramionami.
Innym problemem "TrAktora" jest to, że nie ma swojej siedziby. Od początku tuła się po różnych gościnnych scenach, zaś scenografia jest zmagazynowana w aktorskich piwnicach. Obecnie dzięki uprzejmości Klubu Polskiego w Pradze próby odbywają się w praskim Domu Mniejszości Narodowych. Co będzie dalej? Artyści mają już kilka pomysłów, których na razie nie chcą zdradzać.
Polacy wśród Polaków
- Nie ma ani zainteresowania ani chęci pomocy, szczególnie ze strony firm i instytucji - mówi Joanna Kondak. Jeżeli ktoś jest zaciekawiony pracą uczestników projektu, to są to najczęściej pojedyncze osoby i do tego znajomi aktorów. Choć i tutaj zdarzają się wyjątki. Dyrekcja Instytutu Polskiego w Pradze nie tylko zapowiedziała swoją obecność na najbliższej premierze sztuki "Remini", ale także zaprosiła teatr do współpracy w ramach obchodów roku Schulza i Kafki. Dzięki temu "TrAktor" zaprezentuje się przed jeszcze większą publicznością.
Na TrAktor może wsiąść każdy. Jednak nie każdy zostaje. - Od początku zaznaczamy, że staramy się coś robić, a nie tylko siedzieć i mówić, że Adam Mickiewicz wielkim poetą był - mówi Emilia Wyszkowska. Dlatego często zdarzało się, że po pierwszym spotkaniu osoby więcej nie pojawiały się. Powód? - Szukały towarzystwa na samotne wieczory lub znajomych do wspólnego wypicia piwa - odpowiada Joanna Kondak.
Polski teatr, to nie tylko sztuki. Każdemu spektaklowi towarzyszy wystawa zdjęć jednego z TrAktorzystów - Isaaca Sibecasa, który przed premierą przygotowuje dokumentację fotograficzną z prób i warsztatów.
"TrAktorek" dla dzieci
Mimo braku czasu i pieniędzy, aktorzy nie rezygnują z podejmowania nowych wyzwań. W wakacje ruszyły warsztaty i przedstawienia dla dzieci pod hasłem "TrAktorek". Na przełomie roku rozpocznie się cykl wieczorków literackich dla Polaków, a po najnowszej sztuce, aktorzy wracają do pracy studyjnej, która zaowocuje czymś, co z pewnością zaskoczy widzów. Czym - nie wiadomo bo jak przekonuje Emilia Wyszkowska, termin kolejnej premiery musi wyjść od aktorów. - Kiedy wszyscy będą gotowi - zawisną afisze - dodaje obiecująco.
Tymczasem praca wre. Już w niedzielę 27 listopada w Domu Mniejszości Narodowych w Pradze odbędzie się premiera sztuki "Remini". Jest, to przedstawienie wg opowiadania Brunona Schulza pt. Ulica krokodyli. Rezerwacji miejsc można dokonać na stronie teatru.
Z Pragi dla polonia.wp.pl
Tomasz Dawid Jędruchów
TAGI: Praga, Czechy, Teatr, Polacy, Przedstawienie, Sztuka, Kultura, TrAktor, Isaac Sibecas
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz